W powszechnej świadomości Polaków i Polek obecny jest pogląd, że Alianci zdradzili II RP wielokrotnie w czasie II Wojny Światowej. Do pierwszej zdrady dojść miało już na początku września’39. To właśnie wtedy Alianci – głównie Francja oraz Wielka Brytania – nie przeprowadziły cudownego ataku, który miałby zgnieść III Rzeszą i pozwolić obronić Polsce, niedawno wywalczoną niepodległość. Czy teza o zdradzie zachodnich sojuszników we wrześniu 1939 roku jest prawdziwa? Warto się na tym głębiej zastanowić.
Postanowienia polsko-francuskie
Sojusz francusko-polski w różnych formach obowiązywał od powstania II RP aż do jej upadku. W okresie poprzedzającym II Wojnę Światową po raz ostatni został sformułowany i zaakceptowany przez obie strony 19 maja 1939 roku w Paryżu. Umowa ta nazywana była protokołem Kasprzycki–Gamelin. Wśród najważniejszych ustaleń znajdowały się:
- automatyczne wypowiedzenie wojny Niemcom przez Francję w przypadku agresji tychże na Polskę,
- działania podejmowane przez lotnictwo francuskie od samego początku wojny,
- uderzenie części sił francuskich w 3 dniu od wypowiedzenia wojny,
- uderzenie lądowe głównych sił w 15 dniu od wypowiedzenia wojny,
- działania obronne Polski na początku wojny i przejście do działań ofensywnych, kiedy nastąpi porozumienie pomiędzy dowództwami wojsk polskich oraz francuskich,
- odwrót wojsk francuskich w wypadku niemieckiego ataku przez Belgię lub Szwajcarię
- pomoc Francji w modernizowaniu sił zbrojnych II RP.
Realizacja
3 września 1939 Francja wypowiedziała wojnę III Rzeszy. Kluczowe postanowienie zostało więc przez nią wypełnione. Już wcześniej 23 sierpnia przeprowadziła częściową mobilizację 360 tysięcy żołnierzy. Dzięki temu rankiem 4 września pierwsze oddziały francuskie wkroczyły na terytorium III Rzeszy.
Widać więc, że na początku września Francja wypełniała swoje sojusznicze obowiązki wobec Polski. Rozpoczęła też mobilizację większych sił wojskowych, które wkrótce miały pozwolić przeprowadzić większą ofensywę przeciwko wschodniemu sąsiadowi. Czas na mobilizację i zakończenie przygotowań do ataku miała pomóc uzyskać Polska.
W planach władz wojskowych II RP oraz w zapewnieniach polityków, Polska miała być w stanie samotnie stawić opór napastnikowi nawet do 8 tygodni. Sama pełna mobilizacja wojsk miała zająć 2 tygodnie. Rzeczywistość boleśnie weryfikowała mocarne zapowiedzi sanacyjnych elit. Kampania Wrześniowa zakończyła się po nieco ponad miesiącu. Wehrmacht oraz Armia Czerwona nie pozwoliły Polsce zyskać czasu na zmobilizowanie francuskich władz. Co więcej, polskie władze bardzo szybko zaczęły naciskać na Paryż, aby atak na Niemcy został przeprowadzony wcześniej niż warunkowały to sojusznicze ustalenia.
Francuska generalicja sprzeciwiła się wcześniejszej akcji zbrojnej o tak dużym rozmiarze. Władze polityczne wymusiły jednak ofensywę, o którą prosiła Polska. 6/7 września licząca około 40 dywizji armia zaatakowała Kraj Saary. Celem było zdobycie miasta Saarbrücken. Do 14 września Francuzi zdobyli około 20 miejscowości w drodze do Saarbrücken.
Siły niemieckie na froncie zachodnim szacować należy na podobną ilość do francuskich. Przez tydzień toczono ciężkie walki. Obie strony odnosiły straty. Niemcy zmuszone były do ściągnięcia na zachód dodatkowych sił. Wśród nich znalazły się zarówno oddziały z głębi Rzeszy, jak i 3. Dywizja Strzelców Górskich gen. Eduarda Dietla, która zgodnie z początkowym planem powinna atakować Lwów…
14 września gwałtowne zmiany pogodowe załamały ofensywę. Jej wznowienie odłożono do 17 września. Niestety, jej wznowienie nie miało już miejsca. Początkowo datę przekładano – i to nawet dwukrotnie – ale ostatecznie została odwołana. Decydującą zmienną, która wpłynęła na decyzje francuskie była napaść ZSRS na Polskę, a w konsekwencji upadek II RP.
W wyniku walk śmierć poniosło kilka tysięcy żołnierzy francuskich oraz ponad tysiąc niemieckich. Ilości te w skali całej II Wojny Światowej stanowią ilości śladowe. Obalają jednak mit jakoby podczas „dziwnej wojny” – jak nazywa się ten okres na froncie zachodnim – nie doszło do żadnych walk.
Pokazuje to też, że Francja pomimo nieukończonej mobilizacji była zdolna do wspierania militarnego Polski. Być może jej działania były zbyt wolne albo wprost opóźnione, jednak w znacznej mierze wynikały z zapewnień otrzymanych przez polski rząd. Skoro ten twierdził, że jest w stanie samotnie walczyć z III Rzeszą, to ciężko mieć pretensje do Francuzów, że ci mu uwierzyli.
Postanowienie polsko-brytyjskie
3 września również Wielka Brytania wypowiedziała wojnę hitlerowskim Niemcom. Już następnego dnia brytyjskie lotnictwo zbombardowało niemieckie bazy nad Morzem Północnym. Zjednoczone Królestwo wysłało również liczący 152 tysięce żołnierzy Korpus Ekspedycyjny do Francji. Zadaniem tej formacji miało być wspieranie Francji w jej ofensywie przeciwko Niemcom. Dodatkowo Royal Navy ścierała się z flotą wojenną III Rzeszy. Dotyczy to zarówno walk ze słynnymi U-Botami, jak i tradycyjnymi okrętami nawodnymi.
W odróżnieniu od sojuszu francusko-polskiego, ten brytyjsko–polski nie miał tak szczegółowych ustaleń. Opierał się tak naprawdę tylko i wyłącznie na gwarancji niepodległości, jaka została udzielona Polsce wiosnę 1939 roku. Dodatkowo królestwo zobowiązało się wypowiedzieć Niemcom wojnę w razie niemieckiej napaści.
Dlaczego nie było wielkiej ofensywy?
We wrześniu 1939 na niemieckim Wale Zachodnim (system umocnień broniących granicy francusko- niemieckiej znajdowało się 45 dywizji. Towarzyszyły im 22 tysiące stanowisk ogniowych, pola minowe i inne systemu obronne.
Siły alianckie po drugiej stronie granicy były liczniejsze, jednak nie na tyle, żeby zapewnić sobie przewagę w czasie ataku. W momencie, gdy siły niemieckie zaczęły przemieszczać się z Polski na zachód, ta przewaga w rzeczywistości przestała istnieć. Dowództwo miało wciąż w pamięci niedawne krwawe i mało efektywne walki w Kraju Saary, ale również traumę I Wojny Światowej. Front zachodni i jego fortyfikacje bardzo przypominały sytuacje na frontach poprzedniej wielkiej wojny. Ryzyko ogromnych strat, jakie alianci ponieśliby w czasie ataku, pozwalało rządzącym odkładać atak w czasie.
Atak nie nastąpił. Pamiętać przy tym należy, że kiedy decyzja ta została podjęta podczas Konferencji w Abbeville, los Polski był w zasadzie przesądzony. 12 września, w czasie, kiedy odbywała się konferencja, wojska Hitlera otaczały Warszawę, a w innych miejscach przekroczyły linie Wisły. Zatrzymywały się pod Lublinem i Lwowem. Zwłaszcza ten ostatni pełnił ważną strategicznie funkcję, ponieważ to przez Morze Czarne, granicę z Rumunią oraz przez Lwów miały docierać do Polski dostawy od zachodnich sojuszników. Co więcej, w tym czasie Francja nie zakończyła jeszcze pełnej mobilizacji.
Kluczową decyzją dla odwołania ataku było zachowanie Polski, a mianowicie niedotrzymanie przez nią warunków sojuszu oraz własnych zapewnień. 12 września Wojsko Polskie nie wiązało już Wehrmachtu walką w sposób, który mógłby odciążyć zachodnią ofensywę. W tym przypadku głównym winowajcom zachowania aliantów pozostają politycy i elity II RP. Megalomania i kult własnej potęgi przesłoniły zdrowy rozsądek i uniemożliwiły odpowiednią reakcję przez ówczesnych partnerów.
Kwestią otwartą pozostaje, czy atak nieprzygotowanymi do niego siłami, zmieniłby obraz wojny w przededniu napaści sowieckiej na II RP. Władze Wielkiej Brytanii i Francji kierowały się jednak w tym momencie już wyłącznie własnym interesem oraz życiem własnych obywateli. Linia Maginota miała zabezpieczyć bezpośrednią granicę zachodnich sojuszników z Niemcami. Granica przy Belgii i Luksemburgu osłaniana była przez znacznie silniejsze oddziały – i w mniemaniu władz alianckich – powinna stanowić dostateczną ochronę, w razie pogwałcenia neutralności krajów leżących pomiędzy oboma stronami konfliktu. Dalsze wydarzenia pokazały, że plany te, podobnie jak polskie gwarancje, oparte były na marzeniach, a nie na realnych wartościach bojowych danej strony.
Podsumowanie
Czy w związku z tym Alianci zrobili wszystko, co mogli, aby pomóc Polsce obronić niepodległość i życie swoich obywateli? Niekoniecznie. Na ten temat istnieje jednak wiele opracowań i artykułów. Francja zrobiła znacznie więcej od Anglii, ale jej potencjał militarny był też znacznie większy. Anglia potęgą w omawianym czasie była wyłącznie na morzach. Nawet w powietrzu Niemcy posiadali w tym czasie przewagę.
Obaj główni Alianci wypełnili swoje zobowiązania na miarę swoich możliwości. Jak pokazały dalsze wydarzenia, możliwości te były skromne. Ostatecznie Francja w czasie intensywnych walk broniła się – mniej więcej – tak samo długo, jak Polska. Wielka Brytania obroniła swoje rdzenne terytoria głównie dzięki wodzie w kanale Le Manche i wygranej bitwie powietrznej.
Dlaczego więc w Polakach istnieje tak wielkie przekonanie o zdradzie? Z jednej strony winne są zbyt wygórowane oczekiwania i zawiedzione nadzieje. Ówcześni mieszkańcy II RP rzeczywiście wierzyli, że Francja i Wielka Brytania utworzą drugi, prężnie działający front i wspólnie z nimi Polska pokona III Rzeszę w wojnie na dwa fronty.
Drugim powodem są działania propagandy państw totalitarnych. Już po zakończeniu Kampanii Wrześniowej Niemcy naklejali plakaty, które informowały, że klęska Polski jest dziełem Anglii. W podobnym tonie utrzymywana była retoryka komunistycznych władz Polski już po zakończeniu wojny. W tym czasie co najmniej dwa pokolenia wychowały się mitem o zdradzie i krzywdzie, jaka spotkała Polskę ze strony sojuszników we wrześniu 1939.