Rajmund Pietrasik - Narodowy Solidaryzm – piękna idea i wymagająca praktyka

Idea narodowa z samej swojej specyfiki nieodłącznie wiąże się z ideałami społecznego solidaryzmu. Owo pojęcie możemy rozumieć na różne sposoby czy interpretacje, ale w dużym uproszczeniu jest to poszukiwanie porozumienia i współpracy wszystkich stanów społecznych dla większego dobra, jakim jest interes naszego narodu i państwa. W sferze bardziej społecznej niż politycznej jest to również odrzucanie przez jednostkę postępowania, które za cel obiera sobie jedynie realizację osobistą, indywidualnych interesów czy korzyści, bez względu na dobro ogółu.


W narodowym solidaryzmie chcemy widzieć działania, które sprowadzają się do odrzucenia zarówno marksistowskich antagonizmów klasowych, jak i typowo kapitalistycznej chęci odniesienia korzyści materialnych bez względu na zdrowe zasady moralne i sytuację swojego narodu. Pamiętajmy jednak, że musi się to tyczyć wszystkich stanów społecznych, nie tylko robotników i prostych pracowników, którym pod hasłem “narodowego solidaryzmu” ma się krępować usta i ręce w walce o godną i sprawiedliwą pracę.


Klasa średnia, przedsiębiorcy i inne bardziej majętne grupy społeczne również w myśl owych ideałów, muszą poszukiwać złotego środka między osobistym zyskiem a zapewnieniem uczciwych warunków pracy dla swoich podwładnych. Pracownik czy robotnik jest oczywiście również zobowiązany w myśl tych zasad do sumiennego i uczciwego wykonywania swoich obowiązków względem swojego pracodawcy.


W dążeniu do tak rozumianego ładu społecznego, z pewnością nie pomagają nam współczesne media, pseudo kultura powszechna czy ład polityczny. Młodzież tak naprawdę od najmłodszych lat świadomości politycznej jest najczęściej bardzo podatna na drogi, które z góry zakładają dominację jednej z grup społecznych. Z jednej strony są oni pakowani w neoliberalne, pseudo lewicowe struktury, które prostego, polskiego robotnika to się co najwyżej wstydzą, zaś za “gnębiony proletariat” obierają sobie jedną z miliona orientacji seksualnych. Natomiast z drugiej strony nie słabnie popularność różnego rodzajów “korwnizmów”, które pod tą czy inną postacią uczą młodych, że wolny rynek jest zbawieniem i lekarstwem na wszystkie problemy gospodarcze państwa. To jest droga donikąd.


Narastający antagonizm społeczny i powodujące go m.in. nierówności finansowe, nieumiejętność poszukiwania złotego środka gospodarczego przez Polaków, będzie skutkował dalszą polaryzacją społeczną i materialną naszego narodu. Są to oczywiście większości z nas znane założenia teoretyczne odnośnie narodowego solidaryzmu. Jako nacjonaliści staramy, a przynajmniej powinniśmy się starać, na wszelkie możliwe sposoby zachęcać swoje otoczenie, naszych rodaków do przyjmowania postaw solidarystycznych. Używamy do tego wpisów czy grafik w internecie, na ulicy vlepek czy plakatów, organizujemy też pikiety tematyczne, podczas których niejednokrotnie publicznie poruszamy ten temat.


Należy sobie jednak uświadomić, że w obecnej sytuacji naszego społeczeństwa, przy aktualnej bierności politycznej narodu polskiego, nasze pole działania i możliwości wpływu są niestety ograniczone. I teraz przy trudnych warunkach i niesprzyjającej nam sytuacji strukturalnej wychodzą z nas niestety nasze ludzkie wady i słabości. Pojawia się zniechęcenie i przeświadczenie, że samemu nie mamy na nic wpływu, że nic nie jesteśmy w stanie zmienić, niech ktoś, coś, kiedyś – zrobi, niech się poprawi, to wtedy się zaangażuję. Jest to błędne przeświadczenie, którego powinniśmy unikać, jak ognia. Wszelkiego rodzaju wydarzenia, marsze, pikiety, konferencje, wszystkie te miejsca, gdzie możemy się wraz z naszymi hasłami pokazać, powinny być jedynie zwieńczeniem naszej codziennej pracy na rzecz narodu. Żadne dobro nie jest bez znaczenia, zwłaszcza w oczach Bożych. Zwłaszcza w kontekście zasług na życie wieczne. Ewangeliczna przypowieść o wdowim groszu pokazuje nam, że nie liczy się obiektywna wartość materialna naszego czynu, a cel, intencja i zaangażowanie, jakie wkładamy w realizację jakiegoś dobra.


Przejdźmy więc do konkretów. Niech ten artykuł nie będzie jednym z tysiąca materiałów, które po przeczytaniu zachęcą nas do pracy na najbliższe 24 godziny, ale niech będzie on dla nas mobilizacją do zaplanowania sobie konkretnych działań, które każdy z nas wedle swoich możliwości może wykonać. Wymieńmy sobie w punktach propozycje do codziennych i prostych uczynków miłosierdzia, które w skali miesiąca, kilku, wreszcie całego roku, dadzą realny obraz i świadectwo naszej miłości do Pana Boga i Narodu Polskiego w myśl ideałów narodowego solidaryzmu.


Pomoc finansowa. Temat z pozoru prosty, jednak przez wielu lekceważony, bądź realizowany w sposób nieprawidłowy. Pierwszą kwestią jest konieczność unikania dawania pieniędzy na ulicy. Są oczywiście skrajne przypadki, gdy osoba nam w jakiś sposób znana, czy pewna faktycznie skorzysta z tej pomocy, jednak najczęściej ów datek kończy jako środek do zakupu alkoholu bądź innych używek. Myślę, że większość z nas czuje się przez chwilę lepiej, gdy wręczy człowiekowi na ulicy parę groszy, jednak nie o nasze samozadowolenie i poczucie spełnienia tu chodzi, a o realną pomoc. Pieniądz starajmy się wpłacać wyłącznie na pewne i sprawdzone zbiórki. Poszukajmy w naszej okolicy, gdzie funkcjonuje jakaś klasztorna czy kościelna jadłodajnia bądź przytułek. Zainteresujmy się, czy nasi koledzy z tej, czy tamtej organizacji nie prowadzą obecnie jakiejś charytatywnej zbiórki. Starajmy się, aby w miarę możliwości wspierać “nasze” zbiórki, to jest organizacyjne czy kościelne. Nie traktujmy wpłat na zbiórki jako jakieś wielkie wydarzenie, które odbywa się dwa razy do roku i to najczęściej na kwoty, które nic nas nie kosztują. Jakże często wydajemy masę pieniędzy na rzeczy naprawdę bzdurne i do niczego nam niepotrzebne. Nawet te symboliczne 15 czy 20 złotych jest realną pomocą w pracy ośrodków wsparcia dla ludzi tego potrzebujących. Tyle po nas zostanie, ile zostawimy po sobie dobra. Im częściej nauczymy się dzielić z potrzebującymi rodakami tym, co mamy, tym szybciej wejdzie nam to w krew i sami będziemy odczuwać tę właściwą potrzebę przekładania naszych haseł i ideałów na czyny.

Wolontariaty. Wolontariat jest rzeczą z pozoru niełatwą. Przede wszystkim dlatego, że wymaga od nas poświęcenia odrobiny swojego czasu w sposób nieodpłatny. Niektórzy z nas, gdy słyszą hasło wolontariat, mają przed oczami od razu najtrudniejsze zadania pomocowe wykonywane przy obłożnie chorych czy ludziach w podeszłym wieku. Nie jest to prawda. Jest rzeczą piękną i szlachetną opieka nad chorymi czy starszymi ludźmi, ale jest rzeczą naturalną, że nie każdy ma do tego możliwości czy powołanie. Jest jednak szereg inicjatyw opierających się na wolontariacie, gdzie możemy w realny sposób przyczynić się do poprawy losu drugiego człowieka, nawet przez “głupie” stanie z “puszką” w centrum miasta przez 2,3 godziny w miesiącu. Zainteresujmy się, jak możemy pomóc pewnym i sprawdzonym fundacjom zajmującym się, czy to pomocą chorym, bezdomnym czy też, a zwłaszcza, polskim, wielodzietnym rodzinom. Nie brakuje szczególnie w dużych miastach kościelnych czy klasztornych jadłodajni, bądź przytułków, gdzie kadra tylko czeka na ludzi dobrej woli, którzy zechcą, raz na jakiś czas pomóc w wydawaniu posiłków, dostarczaniu paczek do rodzin czy odbieraniu używanej odzieży. Zwróćmy również uwagę, aby nie wyrzucać lekką ręką właśnie owej używanej odzieży. Zwłaszcza teraz, gdy wchodzimy w okres zimowy. Zabezpieczmy naszą starą odzież, która nie będzie nam już potrzebna, ale nie jest też zniszczona. Oddajmy ją w bezpieczne miejsca, gdzie zostanie ona wydana ubogim. To samo może się tyczyć zabawek czy różnych artykułów codziennego użytku. Wszystko zależy od potrzeb i możliwości danej placówki. Zainteresujmy się tym.

Nasze własne otoczenie. Temat prawdopodobnie najtrudniejszy, bo wymagający naszej osobistej konfrontacji z otaczającymi nas problemami. Mowa tu o zainteresowaniu się trudnościami naszych najbliższych, przyjaciół, sąsiadów czy towarzyszy organizacyjnych. Naród nie jest jakimś abstrakcyjnym bytem obecnym na hasłach i sztandarach. Naród oprócz wspólnoty polityczno-kulturowej to przede wszystkim każdy nasz rodak. Również ten z naszego najbliższego otoczenia. Nie bądźmy obojętni na kłopoty ludzi postawionych nam jako osoby bliskie. Często zapominamy, że nie tylko zło pociąga, ale również i dobro. Nierzadko dobrym przykładem ofiarności, życzliwości czy poświęcenia dla drugiego człowieka, możemy obudzić w nim potrzebę czynienia drugiemu dokładnie tego samego, co otrzymał od nas. Nie chodzi tu wyłącznie o pomoc materialną czy finansową. Czasem jest to zwykłe wsparcie, rozmowa, obecność czy pomoc w codziennych obowiązkach.


Starajmy się żyć i działać tak, aby nasze codzienne, proste i niewystawione na widok czyny, świadczyły o naszej miłości i oddaniu względem Narodu Polskiego. Nikt tego za nas nie zrobi. Szczególnie w dzisiejszych czasach powszechnej znieczulicy, społecznego zobojętnienia i życia nastawionego wyłącznie na konsumpcję i hedonizm. Pokażmy naszym rodzinom, przyjaciołom, kolegom i koleżankom z pracy czy uczelni, że nacjonalista to człowiek czynu, nie tylko radykalnych haseł i postaw.


„Jesteśmy nie tylko Obozem Narodowo-Radykalnym, ale również Obozem Wielkiej Wiary. Może są inni na świecie mądrzejsi mądrością książkową, roztropniejsi roztropnością mistrza, przebieglejsi przebiegłością szulera. Ale nikt w Polsce nie wierzy tak silnie, jak my. Idziemy naprzód, w dal jeszcze zamgloną, ale już coraz wyraźniejszą, idziemy równo, bez nerwowego pośpiechu, ale i bez wahającej się niepewności. Wyszliśmy małą gromadką, a teraz – spojrzyjmy wstecz: iluż narosło po drodze!“
Jan Mosdorf: „Potężna rwie fala” „Sztafeta”, Tygodnik Narodowo-Radykalny, nr 18 (24), 21-28 maj 1934

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *